Sunrise not at all

 

Nieszczęśliwa miłość Asnyka część pierwsza


Do Śzczawnicy , "do wód" , było bardzo modnie przyjechać w 1868 roku . Z całej będącej pod zaborami Polski przyjeżdżano  na lato; niektórzy dla kuracji , ale głównie dla przyjemnego towarzystwa . Nie tylko dla podratowania zdrowia , ale wielu zdrowych całkiem , między którymi prym trzymały matki z córkami ,na wydaniu , a takze mlodzież  do tańca , wśród których nie brakowało i stateczniejszych mężczyzn, pragnąc wejsć w związki małżeńskie. 
Do ostatniej kategorii należał 30 letni wówczas Adam Asnyk . Postać ciekawa , bo poeta, ale i także członek Rządu Narodowego w jego ostaniej fazie. 
Niestety nie miał zalet , które równoważyłyby jego ogłądę towarzyską , tj przyciągałby do siebie panny. 
Z wrodzonym sobie poczuciem humoru kwitował to tak: 



                                            " Wierzyłem , zwyczajnie młody 
                                             Że jeszcze nie wyszło z mody
                                              Mysleć i czuć
                                             Że trochę serca kobiecie 
                                             Świetnej karjery na świecie
                                              Nie może psuć
                                              

                                              Lecz dziś komedję salonu
                                             Jak człowiek dobrego tonu
                                              Na wylot znam 
                                              Z serca pożytek niewielki 
                                              Więc mam w zapasie karmelki
                                              Dla dam 

tak usposobiony i pewny siebie , zbliżył się młody autor do nader miłęgo towarzystwa  zgrupowanego koło pani Grudzińskiej , zamożnej obywatelki z Rawskiego w Królestwie , bawiacej z córką. Osobą , która w tym kólku podobała mu sie najbardziej i zrobiła na nim największe wrażenie , była panna Aniela Grudzińśka . , 16- letnia dziewczyna wyjątkowej urody

Olśniony pięknością panny , zaczął żałować Asnyk , ze nie jest młodszy . Zaczął jej unikać . 
Nie zdawał sobie sprawy , ze w tym momencie już był zakochany. Zachęcony atmosferą  towarzyską , dobrocią jaką pani Grudzińska i jej córka roztaczały wokół siebie , ujęty ich dobrocią  , czuł się barzdo szczęśliwy mogąc z nimi przebywać. Dlatego wrócił do nich. 
I kochał.

Nadeszła chwila odjazdu . Obie strony były świadome, jaki stosunek zdzieżgnął się miedzy nimi, domyslano się wzajemnie o co chodzi. Asnyk nie potzrymał zapewnienia , ale obiecano powiadomić,kiedy znó pzrzyjechać mianodo Szczawnicy. Tej nadziei nie chciano go pozbawić. 

Niestety nie dotrzymano słowa. , i kiedy Asnyk na drugie lato zawitał do kurortu , panie były już an odjezdnym , tzn zostały jeszcze kilka chwil , ale w drogę powrotną już niedługo ruszają , do Krakowa. , a stamtąd do domu. 
Te kilka dni spędzone razem pchnęły nieszczęsnego poetę do obnażenia swych uczuć. 
Oświadczył ,że pannę Anielę kocha i chciałby się o nią starać.
Niestety nie zostawiono mu żadnej nadziei  

Nieszczęśliwa miłość Asnyka cz. Druga


List Anieli Steczkowskiej ( Grudzińskiej) 

12 marca 1914 roku
"Do dziś snia nie pojmuję, jak człowiek rozumny mógł doprowadzić do tego , aby doszło do formalnej odmowy : matka moja bolała niemało , będąc do niej zmuszoną. Nie wchodził tu w grę, "Biedny emigrant , jeszcze raz nie! Tylko brak skłonności z mojej strony. W osiemnastym roku życia nie wychodzi się za mąż z szacunku. !... Dla niego potzreba było kobiety dojrzałej , która by zaparła się siebie , a oddała u się zupełnie. !, była mu nie tylko żoną , ale i opiekunką ; która by go prowadziłą niemal za rękę przez Życie, aby zapatrzony w niebo , nie roztrącał się nieustannie o kamienie przydrożne"

W innym liście tak pisze Pani Steczkowska!
" Nie było przeznaczonem, abym została towarzyszką jego życia. Matka moja widziała przeszkodę w różnicy wieku, ojciec przyrosnięty do kawałka roli , nie chciał mnie widzieć żoną uchodźcy i odgraniczyć ise ode mnie kordonem. A może najważniejsze, że Asnyk , jakkolwiek ze wszech miar godzien uwielbienia , nie posiadał tych zalet , jakie najłatwiej trafiają do siedemnastoletnich rozumów. 
Winien był głównie wiek poety, który dźwigając już czwarty krzyżyk na swych barkach , wydał się 17 letniej pannie , ślicznej w dodatku , za starym.
Czuł to sam Asnyk , gdy pod pierwszym wrażeniem panny Anieli (Jeszcze w 1868 ) pisął w swym smętnym pamiętniku :
                                    Ale już jestem za stary
                                    Bym mógł dzieweczko
                                    zażadać serca ofiary.....

Na taką ofiarę serca rwąca się do życia, panna Aniela nie miała ochoty . I dziwić się jej nie można. Dlatego odpisując poecie pani Grudzińska musiała- choć z przykrością niewysłowioną- odpowiedzieć mu odmownie. 

ASnyk przekonany najświęciej , iż " rozpacz żadna i nadzieja żadna nad sercem jego nie ma już dziś mocy, " a więc uspokoiwszy się nieco , gdy minęło pierwsze wrażenie ciosu , zrezygnowany poeta , podniecony całym tym przejściem , zaczał pisać , sypiąc wierszami jak z rękawa. Takie nieszczęśliwe miłości mają to dobrego do siebie , że gdy są udziałem ludzi talentu , pobudzają ich wyobraźnię , zapłądniając ją coraz to nowymi pomysłami  literackimi. , słowem ,nie ma tego złego dla poety , co by za dobre nie wyszło poezji....Takie jest psychologiczne prawo twórczości poetyckiej.:

                  " Przykro ,przykro jest dębowi , gdy go robak toczy
                   Ale przykrzej nie móc płakać , gdy łez pełne oczy
                   Smutno biednej jest ptaszynie , gdy jej skrzydłą umrą. 
                    Ale smutniej jeszcze temu, co kocha napróżno !

                    Źle jest zmykać jeleniowi , gdy go zdybią w kniei 
                   Ale gorzej jeszcze sercu wyrzec się nadziei ...
                    Trudno pływać rzecznym płazom po rzecznej głębinie
                   Ale trudniej nie żałować szczęścia , kiedy minie" 



" Z kraju piękności
Barw, woni 
Z kraju młodosci 
Zwieńczycie błękitnej toni 
Przybywam z wiencem na skroni
Pragnę miłości....

Jeśli masz serca choć tyle 
Żeby pierś biała
Na chwilę 
Uczuciem drżała ...
Porzucę skrzydłą motyle
I pozostane tu w pyle
Ludzkiego ciała

Lecz jeśli tylko odpadnę 
Że kształty  owe                                   
Tak ładne
Są marmurowe 
Że serce me nie drży       w nich    żadne 
To wtedy jak cień przepadnę
W mgły zaświatowe 

I na zakończenie:

"Nie pomogą próżne żale                                                                       
Ból swój niebu trza polecić
A samemu wciąż wytrwale
Trzeba naprzód iść....  i świecić....."

Komentarze