Jeśli ktoś zastanawia się jeszcze , co medycyna uznaje za depresję, należy przeczytać: " Jednym ze źródeł pomocnym w rozpoznawaniu depresji jest czwarte wydanie Podręcznika diagnostyki i statystyki zaburzeń psychicznych (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, Fourth Edition), w piśmiennictwie medycznym określane skrótowo jako DSM-IV. Wg DSM-IV do rozpoznania epizodu dużej depresji niezbędny jest co najmniej dwutygodniowy okres obniżonego nastroju lub też utraty zainteresowania wszystkimi niemal czynnościami i płynącym z nich przyjemnościom." Cytat za uprzejmością Depresja.net
Muszą jednak wystąpić dodatkowe objawy . Jednym z nich jest anhedonia.
Jest to coś przeciwstawnego do hedonizmu, o ile więc hedonizm , czyli radość z życia , aż do uwielbienia faktu ,ze się żyje, to anhedonia jest stanem, kiedy ustaje wszelka przyjemność z życia, z tego , co się robi, nie pozwala się cieszyć z żadnych darów losu. Nic nie przynosi satysfakcji i nic nie cieszy. Przypomina to trochę jedzenie potrawy bez soli, da się ją zjeść, ale nie ma ona żadnego smaku. Owszem jest odżywcza, ale nic nie przypomina smaku, ani zapachu. Zresztą- w stanie anhedonii nic nie pachnie. Człowiek jest wychowany w jakiejś kulturze i intelektualnie wie , które rzeczy i sprawy mają wartość i jaką- ale nic do nich nie czuje. Jest zawieszony w próżni i nie potrafi wyrazić ani radości ,ani wykrzesać odrobiny entuzjazmu, co za tym idzie nie odczuwa żadnej wdzięczności. Jest to fatalny stan, bo towarzyszy temu stan umysłu , jakby był wyprany z uczuć wyższych , żadnych emocji, żadnego wysiłku duszy.
Proszę nie regulować odbiorników.
Stanu tego nie da się wymazać zwykłymi radami- weź się w garść, pseudo rada , na liście przebojów depresji plasuje się na pierwszym miejscu. Jest to bardzo trudna sytuacja, zwłaszcza dla partnera ( lub partnerki) chorego. Partner wie , że chory potrzebuje wsparcia. Kiedy towarzyszy mu/jej w drodze choroby za swoje poświęcenie nie dostaje żadnej wdzięczności, bo stan uczuć chorego można opisać jako totalna pustkę. Wielu partnerów nie wytrzymuje presji i tego obciążenia psychicznego, aby kochać za dwoje, pakuje się i po prostu odchodzi. -wszelkie próby porozumienia spełzają na niczym.
Ale i chory odczuwa dyskomfort tego stanu- pamięć dawnych, minionych dni , kiedy miało się pełną sprawność psychiczną i emocjonalną , nie giną gdzieś w umyśle bezpowrotnie. Owszem, cały czas się o tym pamięta, i ten marazm duszy doprowadza do szaleństwa, chorzy nie wytrzymują i popełniają samobójstwo. A u takich zdesperowanych ludzi samobójstwo jest udane.
Dla tych , którzy cierpią w tej chwili na anhedonię jest pocieszająca wiadomość- nic nie trwa wiecznie, anhedonia też nie. Po prostu należy uważać, być czujnym , ,słuchać znaków , czytać te znaki umiejscowione w otaczającej nas wszystkich rzeczywistości. Kontakt z rzeczywistością , która nas otacza pozwala zburzyć ten mur którym chory się otacza. ( Nie jest to wbrew pozorom rada głupia. Przypomnijmy sobie film "Dzień świstaka" , Kiedy główny bohater, budził się codziennie w hotelu w małym miasteczku i co dzień był Dzień Świstaka. Pomoc uzyskał sam, nikt mu nie pomagał- zaczął obserwować ludzi wokoło i próbował zrobić im jakąś przyjemność. My mamy u boku lekarzy i terapeutów, u których naprawdę warto szukać pomocy, nie zostawajmy sami z naszymi dolegliwościami, czekając, aż one miną. Nie miną . Jeśli nawet jeszcze milczymy o naszych cierpieniach , to przyjdzie moment , kiedy zaczniemy głośno o tym krzyczeć. A to nie trwa wiecznie- anhedonia- można i trzeba z nią walczyć.
Zobacz statystyki
Komentarze
Prześlij komentarz