Powracające myśli o śmierci i samobójstwie.
Każdy kto ma styczność z depresją wie, o czym mówię.
mamy dziś dziewiąty dzień po Wszystkich świętych i 8 dzień po dniu zadusznym. Więc ta sprawa wpisuje się niejako w kontekst , że tak powiem kalendarzowy. Zdrowi ludzie w tym właśnie okresie mają czas wywołany być może szarugą jesienną, niskim ciśnieniem w atmosferze, brakiem słońca, wcześniejszymi wieczorami , które nawet z przekazem telewizji staje się uporczywa. To wtedy nasze myśli zaczynają krążyć wokół śmierci, mamy wtedy czas na zadumę , na wspomnienia bliskich zmarłych. Czas na przeżywanie odejścia, uporczywej nieobecności bliskiego zmarłego. Czasem docierają do nas wreszcie kondolencje I smutek mija.
Czym w takim razie jest śmierć dla osoby z depresją? Oooo , to jest pełen wachlarz znaczeń.
Jak już mówiłam depresja pogłębia nasz stan niemocy, doprowadzając do kontemplacji naszej nieporadności - stajemy się niezborni nie tylko z powodu ogólnego stanu melancholii jesiennej, ten stan nie zależy od kalendarza, Myśli o śmierci towarzyszą nawet i w słoneczny dzień, w dzień pełen uśmiechu i radości na plaży gorącego dnia, w górach nad przepysznym potokiem albo wśród wielu przyjaciół, którzy robią wszystko aby nas przy życiu utrzymać, Stan ten jest długotrwały i nie mija po kilku tygodniach, Stad wiemy, ze to depresja i że myśli te same nie pozostają, Trzeba szybko coś zrobić, aby te myśli wywołane chociażby tym jeszcze , ze podczas choroby doznajemy stanu rozpadu- więzi społecznych, codziennego życia, stanu naszego mieszkania, stanu naszej garderoby, finansów , życia wewnętrznego . Do tego dochodzi rozpad naszego.. .umysłu. Przestajemy się skupiać, nie potrafimy sformułować poprawnej wypowiedzi, brakuje nam słów i nie możemy podejmować żadnego wysiłku umysłowego. Zapominanie, brak koncentracji, zapominanie jak wyglądają najprostsze czynności W skrajnych przypadkach jest to taka niemoc, ze myć nas muszą nasi bliscy.
Mało?
Myśli , jakiekolwiek jeszcze zostały dopraszają się o śmierć. I wtedy życie idzie dwiema drogami, Albo rzeczywiście podejmujemy próbę samobójczą i nam się to udaje. A dużo jest doprawdy takich przypadków, kiedy próba taka kończy się skutecznie, ( Nie będę pisać jak się to odbywa kiedy próba się nie udaje- płukanie żołądka , szpital, potem szpital psychiatryczny i oczekiwanie na obserwacja kilkutygodniowa, czy pacjent kwalifikuje się do wypisania i próby utrzymania jego życia udają się)
Powiem , co jeszcze się dzieje , kiedy myśli samobójcze nie docierają jednak do masy krytycznej.
W szpitalu jednym z zajęć jest tzw, Psychodrama. Piszę o tym , bo pojawiają się próby sklasyfikowania całego życia osoby z depresją na poziomie zabawy- o, on się bawi swoim życiem, o, on nie potrafi być poważny, o, on nie zachowuje norm społecznych, o , on jest niemoralny- bawi się wszystkimi wartościami. Zapewniam ,, nikt się nie bawi, Każdy chory na depresje wie, ze człowiek jest na tyle martwy w środku i nie stać go samego z siebie na zabawy. Zapewniam..
Czy ktoś brał udział kiedyś w terapii ruchowej niemowlęcia z porażeniem mózgowym? Nie? Polecam. Pomijając pasjonujące szczegóły powiem tylko , ze uszkodzony mózg niemowlęcia nie wysyła bodźców do kończyn dziecka i dziecko jest sparaliżowane. Zadaniem takiej terapii jest odwrócenie schematu, Ponieważ mózg nie odpowiada na stymulację lekami , pobudza się jego pracę przez ruchy kończyn , w sensie my poruszamy nogami i rączkami dziecka . W nadziei , ze wywołamy w mózgu reakcje zwrotną polegającą na tym , że obumarłe części mózgu przekaże swoje funkcje przyległym tkankom.. Podobne funkcje ma psychodrama. W inscenizowanych zajęciach, mających za zadanie pobudzenie obumarłych synaps, terapeuta ma nadzieję, żę nie dotykając bezpośrednio bolących, trawionych chorobą miejsc, aby nie zostawiać pacjentowi miejsca na agresję przekażemy do mózgu pacjenta cała miłość jaką mamy mu do przekazania i wywoła to u niego poprawę.
Komentarze
Prześlij komentarz