- Jezu....
- Dziś już nic nie napiszesz.
- Postaram się.
- Nie. Nic.
- Nie szukam Cię.
- No właśnie.
- ALe Ty Jesteś.
- Czujesz Mnie jak kwaśne jabłko. Nie chciałbym być czymś takim dla ciebie.
- Właśnie kochany, poczułam opór.
- Nic .
- To ambiwalencja, bo czuję też spokój.
- To skutek wyważonej "diety" Ducha.
- Wiem.
- Ty "wszystko" wiesz.
- Nie wiem, ale czasem lubię to powiedzieć, bo nie czuję się jak słoń w skłądzie porcelany.
- Idź już.
- Nie popychaj mnie. Nie chcę jeszcze odchodzić.
- A i tu cię mamy, Moja mała Myszko. A czemu to nie chcesz jeszcze odchodzić?
- Mam nadzieję, że nie jest jeszcze pozamiatane.
- Powiedz czemu?
- A nie będę dzięki temu wulgarna?
- Po prostu powiedz.
- Tak trudno wytrzymać z miłości.
- Nie takiej miłości oczekujesz?
- Kiedy się jest w samym sercu Miłości i słyszy się tej Miłości Serce- jak ja teraz...
- masz element zmartwychwstałego ciała.
- tak, wiem, dowiedziałam się właśnie.
- Ha, ha - znowu - "wiem"
- Muszę się uspokoić z tym "wiem". ja lubię wiedzieć, niestety.
- To inna kwestia, powiedz o pierwszym.
- Kocham Ciebie.
- To inna sprawa.
- Kocham Ciebie- to się słyszy. Czy to ma jeszcze znaczenie....- czego tak naprawdę sie oczekuje?
- Oczekuje się tej miłości oprawy - nieprawdaż? A ty po prostu nie wiesz, w jakiej oprawie twoją miłość umieszczę. - nieprawda? Boisz się labiryntu Mojego Ukochanego Serca - poznałaś jej aspekt buduarowy,
- a nie tego ode mnie oczekujesz.
- Kwiatku Mój, będę cię Sobą otaczał, tego ci moja kochana nie braknie, Moja Miła..
- Widzę przygotowane kieliszki do szampana.
Uwierzyłam Jezu.
- Ja też , cokolwiek.
- Mówiłeś, że nie można sie po mnie wiele spodziewać.
- Mylisz się. Nigdy ci tak nie powiedzialęm . Wszystko można naprawić, jeśli się tego tak obawiasz. Boisz się przeze Mnie przechodzić. Do tarczy? Termokurczliwość?
- Zapiekło mi się.
- ALe tak wolno reagować? To nieszczęście cie do Mnie przywiodło. A JA mam dla ciebie prezent ukochana, nie bój się.
************************
************************
- Można się kochać mimo zastrzeżeń?
- No właśnie, moja mała medytująca Myszko.
- Mamy coś wspólnego. Jesteś taki uparty jak ja.
- Czemu sie irytujesz, jak trzeba Mi coś oddać?
- To refluks tego co było. ja bardzo chcę Ci oddawac. Natomiast charakter oddawanej rzeczynie jest za bardzo chwalebny.
- Myszko, nigdy się nie przechwalasz.
Do przyjaźni dzis trzymasz klucz.
Trzeba Mi się powierzyć.
- Widzisz, tak Cię kocham, a mam z tym kłopoty.
- Właśnie tymi słowami, dajesz Mi chleb żywy.
- Mało Masz tego chleba u mnie.
- Chciałbym ci pokazać ile, ale byś się po tym do Mnie nie zbliżyła.
- Dlaczego tak myślisz?
- Ja to wiem.
- Błąznuję.
- Nie. Wcale.
- Rozpraszasz moje myśli.
- Te o zakonie?
- Właśnie.
- A to czemu trzeba się ich trzymać?
- Nie wiem. To jakiś relikt zamierzchłych czasów. Przywiązałam sie do niego, to jakiś zrąb mojej zranionej duszy.
- Nie chcesz więcej? Na pewno realizujesz się w domowych pieleszach?
Widzisz, samo uczciwe postawienie sprawy już ci pomaga wychodzić z duchowego kryzysu To przyśpiesza proces regeneracji.
- Uczuciowej także.
- No właśnie.
- Czuję, że mnie nie zbywasz.
- Te wszystkie duchowe zapory wobec Mnie to są dla Mnie głupstwa, w moment powyjmowałbym je wszystkie, ale zostawiam ci je, żebyś Mi je sama oddawała.
- A dlaczego ?
- Żebyś nabywała uczciwego wyobrażenia o życiu ze Mną.
To obelga?
CDN
Komentarze
Prześlij komentarz