Nigdy atrament nie był dotąd czysty
Wręcz przeciwieństwem się zdawał
Kiedy kleks spadał na zeszyt maturzysty
wyrzutów sumienia nie miał żadnych- kawał...
....tu wyraz brzydki by się nadał
Bo cóż z tego , że maturzysta to widząc
Łez deszczem rzęsistym zapłakał
skoro ten demon pisma, że nic nie widzi
Udawał. Kleks jak niewiniątko leżał
w zeszycie i śmiał się. I cały atramentu
kałamarz, w tym śmiechu brał udział
jak w żarcie- co trudno, agresją już
Był
Był
Był
Był
Lecz co to? Ówże ten maturzysta
na kartkę spojrzał ze spokojem
Niewiele myśląc na kartkę nacisnął
i wyrwał ją z niewielkim znojem
Spocone czoło ocierał, po tak zadanym
wielkim trudzie. Pamietaj, ze staniesz
przed sądem- gdzie sędzią twym
będą ludzie. I ciężko jest wywnioskować
Co też ten atrament na to
Czy brudzi kartki specjalnie?
Czy jest tych ludzkich myśłi
Salvator. Co zaś do opinii kleksa,
Proszę , byście sami się potrudzili
bo kleks jest w zeszycie starannym
jak kąkol w zbóż złocie - cywilem
Gdy wszystkie litery w linijkach starają
Wyglądać w rządkach pociesznie
To kleks powstały wśród nich zacnych
Logikę wydarzeń prekreśla
Chyba zakończę, o kleksie długie
Wywody - Gdy kleksa starszy uniknie
Szybciej nabawi się go ktoś młody
Słów braknie i powoli milknie
Gdy się nagle pozbawił swej urody
Komentarze
Prześlij komentarz