Nici wzajemnego przyciągania


 Przepraszam.
Usiądź na wyzysku. To przemoc rządzi światem. Taka, która z szacunku  włoży prawdzie wędzidła. Nie. Prawda jest niezłomna. Staje jednak przemocy naprzeciw. Dotknie źródła. 
A co , jeśli my tę przemoc lubimy? Akceptujemy? Rośnie sobie przez nas, głęboka, twórcza. Tak, nawet twórcza. 
Co z tego jeśli nas rozstaje? Nas ? Samych ze sobą?  
Toczy rak to brzemię, aż nie będziemy w stanie go udźwignąć? My czy Nas? Oto jest pytanie. 
Wszystkie stanie w ogniu. Nic nie będzie w stanie temu zaprzeczyć.  A my tylko bezbronnie skiniemy głową. Wszak tego nas uczono- rozumu. Szamotania się za murem cierpienia- własnego , niemożliwego do ujarzmienia, do konfrontacji włąsnego ego, niemożliwego do ujarzmienia.
"Nie mamy przyjaciół" - tak nam szeptano do ucha- sfrustrowane sąsiadki, niemożliwe rozwódki. Oto , na co nam przyszło. Mamy ratować świat, a to przeczy naszemu istnieniu. Skąd więc ta nasza nostalgia? Jak pięść do nosa- przeczy, istnieniu przeciwna - ta siła, szepcząca nam do ucha zakazy i nakazy.
Tymczasem prawda w swej istocie jest inna. Zahukana, czy nie, - może uwierać całę lata. " Zajrzyj do mnie "- zdaje się wołać, wejdź we Mnie, rozchyl swoje ramiona. Uważaj na siebie, przyjrzyj się sobie, weź Mnie do siebie. 
Tylko prawda tak naprawdę przyciąga.
Nie antagonizmy,  na miarę magnesu. Pociągnięcie, nawet szybkie, i co?
Miał być sukces , a jest klops.
Uważajcie wszyscy! Czuwajcie!!  Nie zasypiajcie za późno. Specjalizujcie się w prawdzie. Ona Wam zaskarbi prawdziwe przywileje, a nie kosz specjałów, po których macie mdłości. 
Ja nie jestem wyjątkiem. Jestem więźniem prawdy. Dokąd się prowadzę - nie wiem tak naprawdę.
ALe prowadzi mnie wewnętrzne oko i jestem posilona. Wiem to na pewno- nie będę głodna. 
Nazywajcie to jak chcecie , może to być Droga do Domu, do Domu Ojca, Do Domu prawdy . 
Nazywajcie to jak chcecie - namacalnie- skończyłą się pustka. 
Czas wrócić do Prawdy. " I nawracajcie na nią wszystkie narody. 
Już skończyłą się estyma, a zaczęło się życie. 
Jestem jak paczka czekoladek w pudełku. Ty zdecyduj, kto je będzie jadł. Zawierzam Tobie swoje życie. 
- Zatem przyjmuję Twój dar,
- Jestem roztropna aż do śmierci.
- I zrównoważona.
- Mam apetyt.
- Widzę.
Bez względu na wszystko- otwórz serce.




***************************************

Umrę wszędzie . Nijako. Buro. Bez przytrzymania. Ot tak. Rezolutnie.. Troszkę na bakier. Będzie się trzeba znowu wstydzić.
Ot, jak zwykle brakuje mi ładu i  umiaru. Niech zatem tak będzie. Rozpuszczam warkocze. Co mi tam? Ces't la vie. 
Będę jak kometa. Zbliżam się  do ziemi. W  tej ziemi zanurzę dłonie. Poczuję sensualnie ziemię, jej tłustość. - w tym jest. Zaprogramowałam początek. 
To jest serum. Początek. Odrodzenie. Zmartwychwstanie. Chyba.

*******************************************************

- Chciałem ci powiedzieć do twojego umysłu Myszko. Nie musisz zaskarbiać Mojej wiedzy. Wybieraj ją bez pytania. Tego mi potrzeba, jako Twojemu "przywódcy". Nie myj tego. To tylko słowa. 
Cały organizm jest zaskarbiony we Mnie. Nie potrzeba tego potwierdzać.  Chyba, ze musisz. To jedna jedyna zadowolona myśl, która domaga się potwierdzenia. Cały aplauz znika. Myślisz, ze to coś złego, ale poczekaj. Dziwisz się . 
Para z myśli odparowuje. Jestem ci Bogiem i Jednocześnie wyznawcą. Trochę minie czasu zanim w tym podrośniesz..
Tego ci brakuje- mleka. To nic złego, a tak się stanie.
Bóg to twoja Ojczyzna. 

*******************************************************



Odebrałam znaczenie słowom. Słowa poruszają się jak kwiaty. 
Idę prosto ścieżką dziedzińca. Odzyskałam sprawę. Odzyskałam siebie. Płyń do mnie moim imieniem. Tego mi trzeba. Krystalizują się obrzęki. Mija moja wątpliwa sława.  Gdzie jesteś Cezareo? Obudź się Filippi. Gdzie wartki potok? To skała mojego przeznaczenia. Przegrać z Tobą to nie wstyd. Wygrać z Tobą to wątpliwa wartość. Nie jestem jeszcze taka "akuratna"  To początek. Z nieba, z Domu. Przewrażliwienia ustępują miejsca frustracji. - frustracja rozwiewa się i nie kończy się żadną martyrologią. To mój kapitał. DROGA. Wspólnego przyzwolenia. Lato fantomów się kończy.  Odzyskuję swój skarb. Mój skarb jest rozmiłowany w Tobie, mój Mesjaszu, mój wątpliwy barbarzyńco. Skuliłam uszy w tym amoku, pośród brzmienia olbrzymich dzwonów . 
Pośród tego rozległ się głosik - to moje przywidzenie?- bynajmniej. Byłam gotowa do skoku- Ty Jeden mnie podtrzymałeś.  Czy ten pean powinien być bardziej ambitny? No nie wiem. Dorosłeś we mnie mój Panie. Przyszedłeś, aby brać, choć nie po to, aby Ci służono. 
Mam rozwarte ramiona i dostę do tego, co w moim Rejestrze. To sedno, staram się maksymalnie skracać dystans.
- Jestem w tobie zakochany Myszko. 
-Ja wiem, Ja to wiedziałam przecież. Nie chcę stawać przed sądem. Przyjdę do ciebie na zieloną łąkę, pełną niebieskich kwiatków, które , do dziś nie wiem, jak Nazwałeś. 
- Nazwałęm ją - Promienną
- Odzyskaj mój spokój Panie, bo czuję, że już na niego zasługuję. Przychodzę do Ciebie, gdzie byś nei był, Ukochany. Odgryzam pierwszy kęs i czekam...
Prawda , czekam...
- To wszystko nie ostygnie od czekania Myszko. 
- Brak mi Ciebie, gdzie się spojrzę, natykam się na brzemię Twojego braku. 
- Pozwół Mi przyciągnąć się do siebie.
- Na wszystkim się znam - teoretycznie. Kiedy zaczniesz mnie przyciągać - wszystko się wysypie. - telepatycznie, wyjdzie na jaw każde moje znamiono.....
- Abym Mógł je ucałować, przewiązać , wziąć w swoje ramiona. 
- Obiecujesz  mi? 

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            

Komentarze